Po co mi jacht z generatorem?
Są rejony gdzie nie ma marin… Naprawdę! Albo jest ich tak mało, że jakby ich w ogóle nie było.
I co w związku z tym? – zapytacie.
Niby nic, ale jachty, na których pływamy zazwyczaj potrzebują prądu, bo lodówka, bo oświetlenie, bo laptopy, bo ładowanie komórek itp. A im większy jacht, tym więcej prądu potrzebuje. Duże jachty czy katamarany często mają po 2-3 lodówki, kostkarki do lodu, kuchenki mikrofalowe, elektryczne kabestany, klimatyzację itp.
Ale przecież mamy silnik, możemy go włączyć i naładować akumulatory. Zgoda, ale kto lubi w pięknych okolicznościach zachodzącego słońca stać na kotwicy z warczącym silnikiem? Co zamiast, w takim razie?
Generator. To urządzenie na jachcie, które wytwarza prąd na zawołanie. Jakie ma zalety?
- po pierwsze generator jest zdecydowanie cichszy niż silnik stacjonarny
- po drugie pali mniej paliwa niż silnik stacjonarny
- po trzecie przy spokojnej żegludze pod żaglami też można go włączyć.
- po czwarte na postoju nie uprzykrza nam życia hałasem tak jak silnik, a pozwala korzystać załodze ze sprzętów elektrycznych.
Generator zdecydowanie przydaje się w rejonach morza Karaibskiego, na Seszelach i w Tajlandii . Tam portów mało, stoi się zazwyczaj na kotwicy lub na boi, więc i o podłączeniu do prądu na lądzie można zapomnieć.