Znasz to przeczucie, że coś, o czym marzysz, prędzej czy później się wydarzy? Kiedy to coś się w końcu się wydarza, jest jak kula śnieżna – nie do zatrzymania…
Tak było z nami. Ze mną i z Maćkiem. I z Blue-Sails.
Oboje zaczęliśmy swoją przygodę z żaglami jako nastolatkowie. Zachłysnęliśmy się żeglarstwem i wszystko inne podporządkowaliśmy tej pasji. Każde z nas niezależnie podążało za głosem, który wciąż szemrał koło ucha: „Więcej, więcej żagli”!
Maciej zaczynał od żeglowania na Mazurach, próbował swoich sił w regatach, a później, już na studiach, wypłynął na wody Bałtyku. Ja z kolei zaczynałam nad Zatoką Pucką i w Trzebieży nad Zalewem Szczecińskim. Moim pierwszym morzem było Morze Tyrreńskie. Oboje byliśmy też instruktorami na obozach żeglarskich. I właśnie to spowodowało, że nasze ścieżki przecięły się w Biurze Turystycznym Kliwer (pozdrawiamy Pana Prezesa!), na którego obozach wtedy szkoliliśmy dzisiaj już samodzielnych żeglarzy (ależ ten czas leci!).
Na studiach żeglarstwo zajmowało nam całe 3 miesiące wakacji, ale kiedy zaczęliśmy po nich pracę, czas na naszą pasję niewiarygodnie się skurczył. Maciej pracował w firmie informatycznej (uściski dla Dominika!) a ja w rodzinnej firmie rodziców. Brakowało nam urlopów (tak na marginesie: nie wiem, jak ludzie mogą nie wykorzystywać swojego urlopu!). Głód morza coraz bardziej dawał nam się we znaki. Musieliśmy kombinować, jak urwać choć jeden dodatkowy dzień wolnego, aż w końcu zaczęliśmy korzystać z bezpłatnych urlopów. Szefowie nie patrzyli na to przychylnym okiem – i w sumie trudno się dziwić, bo zamiast w pracy byliśmy na morzu. Nasze rodziny też z przerażeniem patrzyły na to, co robimy, nie do końca rozumiejąc tę potrzebę wolności zamiast chęci stabilizacji.
W końcu uznaliśmy, że nie damy rady dłużej tak ciągnąć. Że nie możemy się dłużej oszukiwać!
Morze, jachty i marzenie o pracy w żeglarstwie dopadło nas w najmniej oczywistym momencie. Niech mi ktoś powie, że marzenia spełniają się wtedy, kiedy jesteśmy na to gotowi, to zaśmieję mu się w nos 🙂
Maciej zrezygnował z etatu, mieliśmy mieszkanie na kredyt, a ja byłam w ciąży ze Starszą. W tych okolicznościach powstało Blue-Sails. Ktoś mógłby pomyśleć, że byliśmy szaleni. Może i tak, jednak zgodnie zdecydowaliśmy, że chcemy skoczyć w nieznane.
Zamiast twardego lądowania poczuliśmy pod stopami pokład, a nasze niebieskie żagle zabrały nas w rejs, który wciąż trwa. Nie jest on spokojny, ale przecież żaden jacht nie lubi flauty!
Ten skok wydarzył się w 2006 roku, a my żeglujemy dalej, poznając coraz to nowe miejsca i jachty, żeby móc spełniać marzenia innych. W tej podróży zaufało nam już kilka tysięcy osób – takich, które wcześniej żeglowały i takich, które pierwszy rejs miały jeszcze przed sobą. Każdej z nich udzieliliśmy wsparcia, służyliśmy wiedzą i doświadczeniem.
Wszyscy chętni weszli na pokład Blue-Sails, a my rozwinęliśmy ich marzenia. Jak żagle!
Twoje marzenia też możemy rozwinąć.
Co Ty na to?
ekspert ds. niezapomnianych widoków